Aktualizacje

12 grudnia 2016 r.
Dnia 5 grudnia 2016 roku, z rocznym opóźnieniem, po 25 latach działalności, zakończyłem posługę uzdrawiania. Szczegóły na blogu.

Czerwiec 2016

     Od drugiej aktualizacji minęło 5 lat i 7 miesięcy.
Ta aktualizacja dotyczy działu kontakt. Widzę na statystyce stronki, że ludzie często na nią zaglądają. Zdezaktualizował się kontakt przez GG. Zamiast Niego dodaję Facebok i WhatssApp. Chcę też poinformować, że 1 czerwca miałem 25 rocznicę posługi uzdrawiania. Była okazjonalna impreza na balkonie. Od zachodu ciemna chmura i grzmoty. Rozlałem jedno piwo w dwa kufle i wzniosłem toast. "Dzięki Ci SZEFIE za te 25 lat zatrudnienia i proszę o następne”. Z żoną wypiliśmy i już po imprezie. Jest też coś co się u mnie zmieniło poza tym, że już jest "na karku” 65,5 roku. Od pewnego czasu zauważyłem zmianę w relacji uzdrowicielskiej z ludźmi. Dotychczas, bez względu na poziom w rozwoju daru uzdrawiania,- uzdrawiałem. Obecnie, uzdrawiani są w moim odczuciu jak dzieci proszący ojca o pomoc. Kieruję Ich do Boga po uzdrowienie duchowe – ścieżką modlitwy "Ojcze Nasz” Wielka jest niewiedza, a z tego oszołomienie. Dlatego daję wiedzę i tłumaczę o co w tym życiu chodzi – i po co ono jest. Czasami gdy jest taka potrzeba daję wspomożenie energetyczno-materialne dla wzmocnienia i podtrzymania. Tak czynił też Jezus gdy np.splunął w piasek pokręcił w nim palcem i pomazał oczy ślepcowi a następnie kazał mu iść do sadzawki i obmyć oczy albo gdy trzymał kobietę za ręce. Nie czuję się już uzdrowicielem z misją uzdrawiania. Teraz bardziej jestem osadzony w życiu materialnym ale z poczuciem niesienia pomocy, gdy o nią proszą i cały czas z potrzebą poprawiania siebie – w końcu otrzymałem ten dar głównie po to aby z sobą zrobić porządek. I to na tyle w tej aktualizacji. Do następnej, gdy będzie co aktualizować.

Październik 2010
Od pierwszej aktualizacji minęły dwa lata.
  W tym czasie powstał i zakończył się zapowiadany blog. Myślałem, że to mój pomysł na uzupełnienie strony www a wyszło na to, że była to jakby obrona pracy dyplomowej. Specyficzna to była obrona, złożona z trzech elementów: edukacyjnego, reportażowego i dokumentującego.  O właściwej roli tego blogu zdałem sobie sprawę w połowie jego pisania. Od pięciu miesięcy nic już w nim nie zamieściłem, – bo nie czuję potrzeby publikowania czegokolwiek z aktualnych moich uwarunkowań. Co miałem do powiedzenia i opowiedzenia w temacie uzdrawiania już opublikowałem. Co będzie dalej, czas pokaże.
  Przy okazji tej aktualizacji mogę podzielić się dwiema refleksjami.
1) W związku z wyjazdami zagranicznymi – wszędzie ludzie są tacy sami a gdzie ciężej życiowo tam wyżej duchowo. Wiadomo, o co chodzi w życiu i zapewne dla tego jest takie trudne. Na zachodzie mniej trudne, ale za to jałowe duchowo (wolna wola), za to na wschodzie wyjałowione, odradza się na nowo. Tak musieli wyglądać pierwsi chrześcijanie. Szef sprawił, że wśród nich żyłem i swoje zrobiłem a na zachodzie jeszcze nie byłem.
2) W związku z własnym rozwojem – jak bardzo natura ludzka jest prymitywna (odniesienie do Boga) widać, gdy można obejrzeć siebie w zestawieniu kilku etapów na drodze samorealizacji. Można się nieźle uśmiać przez łzy, obiektywnie oglądając ówczesne działania, postawy, relacje i pewności w ocenie aktualnego bytu.

Zauważyłem i jest potwierdzona zależność – im mniej siebie w sobie, tym więcej Jego w Tobie. W takim stanie nie jest potrzebne uciążliwe staranie, aby efektywne było uzdrawianie, np: świadectwo uzdrowienia na odległość przesłane e-mailem:

Witam!
Chciałam napisać, co się zdarzyło po kontakcie z Panem. Jak mówiłam czułam się jakby coś spływało ze mnie od czubka głowy po stopy i zblokowało się w nogach, a później też szło. Efekty na dzisiaj to: miałam zaflegmione oskrzela- przeszło tego samego dnia, następnego dnia zaczęłam lekko krwawić, a od kilku miesięcy nie miesiączkuję (jestem w okresie menopauzy) i miałam bardzo napięty brzuch i podbrzusze oraz okolice nerek i krzyża. Nie wiedziałam, co to czy nerki, czy żołądek, wątroba. I nie wiem do dzisiaj, ale w nocy zeszła ze mnie taka strasznie brudna krew i ból i napięcie uszło. Czuję się też bardziej energetyczna. Jeszcze raz dziękuję.         W ciągu 2 tygodni prześlę symboliczne podziękowanie.
Pozdrawiam E.. W.......
  Czas szybko mija a ostatnio nawet coraz szybciej. Takie subiektywne odczuwanie czasu jest zapewne domeną starzenia się. Za siedem miesięcy będzie dwudziesta rocznica otrzymania daru uzdrawiania. I teraz pojawiła się trzecia refleksja.  
3) Czy w czasie tego starzenia się, dobrze wykorzystałem otrzymany dar?  Dużo dobra stało się w czasie jego używania dla proszących o pomoc (subiektywne odczucie), ale czy maksymalnie był pomnożony talent, - tego nie wiem. Nie wiem też, czy ze sobą zrobiłem wszystko co trzeba bo, co i rusz wyłazi jakieś „szydło z worka”. Na pewno jestem inny niż na początku daru, ale czy taki jak trzeba? Świadomy prymitywizmu egzystencjonalnego nie będę nawet próbował uzyskać odpowiedzi na to pytanie, ale nasunął mi się wniosek. Ten pomocny dar pomaga się starać dopasować do Bożego Planu.  Wychodzi na to, że najważniejsze, aby się starać. Potwierdza to przypowieść biblijna o talentach a pieczętuje przekaz Jezusa, że zbawienie jest tylko możliwe z Łaski Boga dla wierzących. Nie za żadne wielkie zasługi życiowe, ale za wiarę/staranie się bycia z Bogiem. Przez lata (ponad 15), bez dnia przerwy odmawiałem zestaw odpowiednio dobranych modlitw (w tym różaniec). Dziennie przeznaczone było na to od 1 d 1.5 godz. w zależności od tego jak mi było, - luźniej to krócej a gdy ciężej to dłuższy czas modlitwy. Przed miesiącem poczułem, że ten etap praktyki duchowej się zakończył.  Nie dla tego, że był zły, ale dla tego, że wyraźnie zabrzmiały mi w świadomości słowa Jezusa „daję wam jedyną prawdziwą modlitwę do Ojca, - Ojcze nasz......”. Od miesiąca rano proszę o łaskę z „Ojcze nasz” a wieczorem dziękuję za łaskę z „Ojcze nasz”.  No i staram się.

To, by było na tyle z aktualizacji  i do następnej za jakiś czas.

Październik 2008
Po czterech latach rozpoczynam aktualizację zmian poczynajac od wyglądu.

     Od momentu powstania stronki www do 1 czerwca 2006 r. prowadziłem jeszcze gabinet uzdrawiania. W miarę upływu czasu coraz ciężej odczuwałem materialne uwarunkowania tego stanu rzeczy. Materialny kierat, który ducha zapętlił i uniemożliwiał postęp na drodze rozwoju do celu, jakim jest charyzmatyczne działanie na wzór Jezusa. W międzyczasie odkryłem (dzięki Janowi Pawłowi II) duchowe czynniki zewnętrznie działające na człowieka, szkodliwie i udręczająco no i co za tym idzie możliwość ich diagnozy. Uwarunkowania w końcu doprowadziły mnie do refleksji - czy dalej to ciągnąć? Poczułem, że nie i w tej chwili odczułem jak ciężar zsuwa się ze mnie. Krótko przed tym zdarzeniem zacząłem odczuwać lekkie bóle głowy. Działalność wyrejestrowałem, gabinet zlikwidowałem i byłem wolny. Po kilku dniach umarł mi ojciec a po następnych kilku znalazłem się tam, gdzie nie byłoby mnie gdybym tkwił w uwarunkowaniach gabinetowych. Zło osobowe tak zaszalało przy mnie, że ratowałem życie i dusze innych a sam zostałem tak obtłuczony duchowo i materialnie, że nawet do domu nie mogłem powrócić natychmiast. Pognał mnie mus na górę. Wchodząc myślałem po co tu lezę. Gdy stanąłem na szczycie ze zbolałego jestestwa wyrwał się krzyk - Boże, czemuś mnie opuścił. Po chwili na świadomość przyszła myśl pewna z którą zszedłem na dół. W innym, lepszym świetle już zobaczyłem moją aktualną rzeczywistość i zacząłem przygotowania do powrotu w domowe pielesze. Było trudno pozytywnie wykreować uwarunkowania powrotu, ale poszło nawet sprawnie. Jeszcze w drodze powrotnej była próba szatańskiej szkodliwej ingerencji, ale z Bożą pomocą dałem odpór i szczęśliwie wylądowałem w domu. Po tym doświadczeniu jeszcze tam na wyjeździe wszedłem na takie wyżyny czułości diagnostycznej, że odczułem te zewnętrzne szkodliwe i udręczające czynniki duchowe na sobie. Usunąłem je a po powrocie do domu, zdiagnozowałem u siebie na mózgu guz. Wszystko mi się ułożyło w potwierdzenie właściwości mojego odczucia i wyboru dalszej drogi rozwoju daru Bożego. Guz zniknął a w obecnej chwili jestem po ciągu zadań i egzaminów na drodze realizacji życiowej, duchowej i daru uzdrawiania w odczuciu, że jeszcze jakiś pomocny Boży czynnik i jestem u celu. Odczuwam JEGO wolę i prowadzenie w dotyczących mnie zdarzeniach jako realizację planu, któremu nic nie przeszkodzi. Poddałem się temu w pokorze i jestem dobrej myśli. Tego lata było zawirowanie by mnie wcisnąć w materialistyczne zagraniczne działania, ale mimo pięknych perspektyw wszystko na miesiąc przed finalizacją rozwiało się jak pył na wietrze. Bez mojego zaangażowania organizowano mi to a ja przyglądałem się i myślałem ,,będzie jak Bóg zechce".
     Dalsze istotne zmiany czy zdarzenia będę na bieżąco zamieszczał na tej stronie.
     Mam też pomysł i może powstanie blog w tym temacie z opisami ciekawszych przypadków, jakie będę miał dane do realizacji w uzdrawianiu charyzmatycznym, egzorcyzmie i ostatnio uaktywnianych (nazwanych przeze mnie) wycieczkach do Boga. To jest piękna i ciekawa a nawet zaskakująca pomoc dla ciężkich i beznadziejnych przypadków. W bezpośrednim kontakcie z potrzebującym pomocy i w pełnej jego świadomości - inicjuję podróż w sferę ducha z prośbą o pomoc do Boga. Nie ma to nic wspólnego z hipnozą. Ludzie wszystko pamiętają. Nie raz aż zadziwienie bierze, co się dzieje: co widzą, słyszą, odczuwają, smakują, doświadczają, spotykają i robią. O tym wszystkim na bieżąco mi mówią a ja, gdy jest taka potrzeba to coś im intuicyjnie doradzam, podpowiadam lub wyjaśniam.
     Po powrocie z tej ,,wycieczki" każdy choćby minimalnie czegoś doświadczył, w swoim odczuciu ma przekonanie o uczestnictwie w czymś nadprzyrodzonym. Jak już wspomniałem oczekuję na Coś jeszcze z Łaski Bożej, by w pełni móc przekazywać Jego Moc przyjaciołom proszącym w imię Jezusa o ratunek. Na nieprzyjaciół też jestem już otwarty i przygotowany by Zło mi nie zaszkodziło. Spełniam zalecenie Jezusa by miłować nieprzyjaciół swoich, - czyli dobrze im życzyć i nie odmawiać pomocy. Wtedy będzie możliwe, że też staną się przyjaciółmi. Panie Boże pobłogosław.